Na początek chciałabym przybliżyć Wam przemianę naszego Fuksa i opowiedzieć o tym co robiliśmy i robimy do dzisiaj, aby żyło nam się lepiej.
Dla osób, które nas jeszcze nie znają słów kilka o tym kiedy i jak do nas trafił. Fuks jest u nas od lutego 2019 roku. Nie planowaliśmy w tym czasie adoptować psa. Owszem zawsze o tym marzyłam, ale szukałam miliona wymówek, że to na pewno nie jest jeszcze odpowiedni czas. Pewnego dnia pojechaliśmy pomagać robić zdjęcia zwierzętom, które szukają nowych domów w Ośrodku Czasowej Rehabilitacji Zwierząt w Jelonkach. W trakcie zdjęć kotów przedarł się przez ogrodzenie radośnie merdając ogonem i od razu wskoczył Kubie na kolana domagając się głaskania. Zrobiliśmy mu zdjęcia, które miały być wrzucone na stronę Ośrodka, ale jak się domyślacie nigdy się tam nie pojawiły. Ten mały szalony piesek tak nas zauroczył, że wróciliśmy po niego po dwóch dniach. Teraz wiem, że to była najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć, pomimo, że nie było i momentami także obecnie nie jest lekko. Fuks to dosyć wymagający pies. Wymagający przede wszystkim wiele cierpliwości i konsekwencji.
W momencie, gdy do nas trafił jego zachowanie na dworze męczyło i jego
i nas.. Piski, szczekanie, jazgot, ciągnięcie, zapieranie się za każdym razem gdy mijaliśmy inne psy. Nie ważne czy po prostu szły, bawiły się czy leżały. Nawet jak były bardzo daleko całe osiedle słyszało, że się zbliżamy. To była istna masakra. Na pierwszym treningu psiego przedszkola przez bite 1,5h się nie zamykał i nie dało się go uspokoić – totalnie nic nie działało. Wpadał w swojego rodzaju trans…
Na szczęście trafiliśmy na doskonałą trenerkę, która świetnie pomogła nam się z tym problemem uporać i wskazać odpowiednią drogę! Dla wszystkich z Trójmiasta – @d3_dog_traing – Polecamy z całego serduszka!
Nie jesteśmy specjalistami, dlatego musieliśmy bazować na cudzej wiedzy
i doświadczeniu i z tego korzystaliśmy.
Być może zabrzmi to banalnie, ale kluczem do sukcesu okazała się konsekwencja, tona smaczków oraz codzienna porcja ćwiczeń.
O ile w przypadku pierwszych dwóch każdy wie co i jak, o tyle w przypadku ćwiczeń trzeba było się nakombinować. Jak wiemy każdy pies jest inny i na każdego może działać zupełnie co innego. Na początku na każdy spacer braliśmy z sobą ulubioną zabawkę i smaczki – gdy z daleka widzieliśmy, że zbliża się pies odwracaliśmy jego uwagę żeby koncentrował się na nas – dawało to różne efekty, ale się nie poddawaliśmy i konsekwentnie powtarzaliśmy każdego dnia. Staraliśmy się też mu zapewniać kontakt
z psami, które nie mają takich problemów – chodziliśmy z nimi na długie spacery i tu o dziwo w ich towarzystwie był zupełnie innym psem – bardziej pewnym siebie i opanowanym, ale wiadomo psu musi odpowiadać towarzystwo danego psa.
W momencie, gdy Fuks do nas trafił mogło się wydawać, że wcześniej nie miał kontaktu z innymi psami i zabawą – dlatego było to dla niego takie emocjonujące i atrakcyjne. Jest też bardzo emocjonalnym psem – gdy coś go bardzo zainteresuje, ale też gdy coś go stresuje w sekundę zaczyna trząść się jak galareta.
Najważniejsze jest poznanie podłoża problemu, dlaczego nasz pies zachowuje się nie tak jakbyśmy chcieli przy mijaniu się z innymi psami. Czy jest to strach przed nimi, nadmierna ekscytacja, czy może przejaw agresji.
U nas była to zdecydowanie zbyt duża ekscytacja.
I tu na naszą korzyść zadziałał czas, cierpliwość oraz konsekwencja w działaniu – z dnia na dzień małymi kroczkami to wszystko stawało się dla niego bardziej naturalne i już się tak nie nakręcał jak widział inne psy. Codzienne ćwiczenia umocniły też naszą więź, zaczął czuć się przy nas bezpiecznie, widzieć w nas najlepszą zabawę – to MY stawaliśmy się dla niego najbardziej atrakcyjni. A w tym wszystkim chodzi właśnie o to żebyśmy również na dworze byli najważniejsi dla naszych psów, żeby nauczyły się skupiać na nas uwagę także podczas dużego rozproszenia
i żeby widziały w nas największą atrakcję.
Jedną z technik jakie stosowaliśmy to wymijanie psów łukiem.
Widząc innego psa prowadziliśmy Fufka przy nodze i wymijaliśmy go łukiem oddzielając go swoim ciałem od innego psa. Gdy udało nam się spokojnie minąć nagradzaliśmy go przysmakiem.
Jak w domu nauczyliśmy się podstawowych komend typu siad, waruj, noga to widząc z daleka innego psa odsuwaliśmy się gdzieś na bok i ustawialiśmy go tyłem do idącego psa koncentrując uwagę na wykonywaniu zadania –
w momencie, gdy pies nas minął nagradzaliśmy smaczkiem lub zabawą.
A jak wyglądały Wasze początki z adopciakami? Co u Was zadziałało?